- Przeglądaliśmy listy dyskusyjne poświęcone sportom lotniczym oraz paralotniarstwu, na których zadawaliśmy pytania i zostawialiśmy namiary do siebie – zdradza Roger. – Pewnego dnia skontaktował się z nami Mariusz Witlański z Bieszczadzkiej Grupy Sportów Ekstremalnych, który przeczytał nasze posty. Dzięki jemu życzliwości zebraliśmy wiele pomocnych wskazówek oraz dotarliśmy do mieszkającego w Bieszczadach pilota Piotra Bobuli z Aeroklubu Bieszczadzkiego. Od tego momentu wszystko poszło już z „górki”. No, może z jednym wyjątkiem – dodaje Roger.
Problemem okazała się bieszczadzka pogoda. Zniecierpliwieni sprawdzali kolejne komunikaty meteo zapowiadające niesprzyjające warunki do fotografowania gór z powietrza. W czasie jednego z „alarmów”, dosłownie na złamanie karku przyjechali z Krakowa do Leska tylko po to, żeby zobaczyć typowe dla Bieszczadów niespodziewane załamanie pogody.
Wreszcie w połowie października pojawiła się szansa na stabilną pogodę. – Zaczynaliśmy się już mocno denerwować, bo jesień mocno chyliła się ku końcowi. Jeśli nie udałoby się nam teraz, to następna okazja na sfotografowanie Bieszczadów w barwnej szacie jesiennej nadarzyłaby się dopiero za rok – opowiada Roger. Ostatnie sprawdzenie sprzętu, czy wszystko jest, czy akumulatory są naładowane i po kilku godzinach miłośnicy aerofotografii dotarli na lotnisko górskie w Weremieniu k/Leska, gdzie czekał już na nich samolot. I udało się!
Na wykonanych pierwszych seriach zdjęć można podziwiać nie tylko wspaniałe widoki Bieszczadów z lotu ptaka, ale również przyjrzeć się budowie i rozkładowi pasm górskich, piętrom roślinności i dostrzec charakterystyczne, znane miłośnikom Bieszczadów miejsca.
- Lot odbył się bez żadnych komplikacji, a wrażeń nie da się opisać. To trzeba zobaczyć na własne oczy. Prawie cała nasza uwaga skupiona była na fotografowaniu: czy światło odpowiednie, kadr, ujęcie, dopasowanie się do ciasnego okienka. To wszystko sprawiło, że nie było zbyt wiele czasu na kontemplowanie rozciągających się pod nami zapierających dech w piersiach widoków. Nawet moja choroba lokomocyjna nie miała szans się ujawnić - tak mocno byłem zajęty i skupiony na fotografowaniu. Dopiero, gdy moje stopy dotknęły ziemi, nie wiedziałem czy zemdleć – śmieje się Roger.
W nadchodzący długi weekend majowy, po raz pierwszy odbędzie się Bieszczadzki Festiwal Fotografii i Filmu Przyrodniczego „Dzikie jest piękne”. Będzie to okazja nie tylko spotkania czołowych polskich fotografów przyrody i zobaczenia ich prac, ale również możliwość uczestniczenia w dziewięciu pokazach multimedialnych na wielkim ekranie, koncercie Orkiestry Świętego Mikołaja, warsztatach fotograficzne z Canon Polska oraz spotkaniu z przyrodnikiem i dziennikarzem - Adamem Wajrakiem.
Komentarze: (21)