W dniach 3-4 sierpnia w sanockim skansenie odbył się Międzynarodowy Festiwal Pieśni i Muzyki Ludowej Młodych EUROFOLK 2002. To już XX edycja tej ważnej folkowej imprezy. Mimo skromnych funduszy (z tego m.in. powodu nie odbył się sobotni konkurs) na scenie, usytuowanej tuż u wejścia do malowniczo położonego nad brzegiem Sanu muzeum, w ciągu dwóch dni zaprezentowało się dziewięć zespołów z Polski i zagranicy.
Sobotni muzyczny wieczór otworzyła grupa nosząca nazwę Jak wolność to wolność, która to, w nieco zmienionym składzie, występowała na deskach w skansenie przed siedmioma laty. Zespół przedstawił sanockiej publiczności dość ostrą momentami odmianę rock-folku. Niestety nie mieściły się w żaden sposób, w tym niezwykle szeroko pojmowanym pojęciu muzyki folkowej, piosenki o wojsku czy honorowym dawstwie krwi...
Przerwy pomiędzy kolejnymi występami tego wieczoru umilała w swoisty sposób znana doskonale wszystkim widzom postać Genowefy Pigwy. Ona też zapowiedziała drugi zespół, którym byli bieszczadzcy Tołhaje - laureaci zeszłorocznego konkursu Eurofolku. Po raz pierwszy po powrocie z festiwalu EBU - Europejskiej Unii Radiowej w Niemczech, zagrali przed szerzej zgromadzoną publicznością polską swój nowy repertuar przygotowany na jesienną płytę. U podnóża Gór Słonnych grupa przedstawiła ciekawą mieszankę melodii i pieśni karpackich w bardzo nowoczesnych aranżacjach.
W sobotę również godzinny koncert dała grupa z Węgier, z Budapesztu - Karpatia. Grają oni muzykę opartą głównie na folklorze węgierskim, czasem jednak sięgają też, podobnie jak Tołhaje, do elementów jazzu. Publiczność mogła usłyszeć piosenki z terenu Węgier, ale i z Bułgarii czy Rumunii. Muzycy za pomocą takich instrumentów jak, m.in. gitara, skrzypce, bębny, a przede wszystkim przenajróżniejsze odmiany fletów połączonych ze śpiewem pięknej wokalistki przenosili nas w swych utworach w dalekie, rozległe bałkańskie przestrzenie. Myślę, że należy pogratulować organizatorom zaproszenia na Eurofolk Karpatii, gdyż był to naprawdę fantastyczny koncert!
Niestety nie można tego samego powiedzieć o ostatnim zespole tego wieczoru - mam na myśli znaną już odbiorcom folkowym Kapelę Pieczarków.
W drugim dniu koncertów na scenie jako pierwsi wystąpili muzycy z Sanoka - Orkiestra jednej góry - Matragona. Trzeba przyznać, że był to bardzo dobry początek. Zespół w dużym, kilkunastoosobowym składzie, wraz z gościnnie występującym Romanem Ziobro ze Starego Dobrego Małżeństwa, wśród wielu ścieżek folkowych wciąż poszukuje własnego brzmienia i własnej drogi, co mu się zresztą udaje. Muzycy grają na instrumentach z całego świata, nieraz bardzo egzotycznych. Stąd też dźwięki, jakie możemy usłyszeć nierzadko pochodzą z krain tak odległych, jak Indie czy kraje arabskie. Doskonale jednak wiążą się i przeplatają z klimatami północnymi tworząc swoistą, niepowtarzalną całość, w której wraz z Matragoną słuchacze poszukują jakiegoś jednego, idealnego miejsca na ziemi.
Na rozległe stepy Ukrainy powędrowała publiczność z grupą Dzikie Pola Siergieja Motenko. W Polsce występowali już m.in. w Piwnicy Pod Baranami, Teatrze Bagatela. Kwartet aktorów i muzyków po konserwatoriach grał pieśni ukraińskie - w tym np. piosenkę pijanego Zagłoby z filmu "Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana, a także cygańskie z terenów dawnej Galicji od Lwowa po Kraków.
Z Ukrainy powróciliśmy do Polski za sprawą Ludofoniarzy - zespołu braci Steczkowskich. Ludowe utwory muzycy starają się aranżować na wiele sposobów. W ich muzyce odnajdujemy elementy rock'n'roll'a, tradycyjnego jazzu, polek austriackich.
Dwa ostatnie zespoły tegorocznego Eurofolku to Leszcze i Trebunie Tutki. Ci pierwsi pochodzą z Pomorza - są laureatami nagrody dziennikarzy na festiwalu w Opolu. Zaprezentowali program utrzymany w konwencji "amerykańskiego show", co bardzo spodobało się publiczności. Nie wiem jednak, dlaczego koncert ten - choć dobrze zagrany - znalazł się w programie folkowego festiwalu?
Cóż można powiedzieć o nowym repertuarze góralskiej formacji Trebunie Tutki? Pamiętamy ich pierwszą znakomitą płytę z Jamajczykami, która znalazła się na listach w Londynie. Na sanockiej scenie pojawił się Krzysiek Tutka z bratem i dziewczętami oraz Kiniorem - awangardowym muzykiem współpracującym m.in. z Antonim Gralakiem. Górale wykreowali w niedzielną noc magiczną atmosferę muzycznej baśni, przepełnionej dziwnymi nimfami z dzwonkami. Był to ostatni, lecz jakże mocny akcent całego festiwalu w sumie bardzo udanego, gdyż w tym roku po raz pierwszy od trzech lat z sanockiego nieba nie lały się strugi deszczu! Za rok następny festiwal - Eurofolk 2003 - zatem czekamy.
tekst: Jakubanis zdjęcia: Stanisław Strzyżewski/Bieszczady.pl©2002